wtorek, 26 listopada 2013

Sąd przychylny rodzinie miliardera. Proces o handel kościelną ziemią od nowa


Na wniosek oskarżonych o wyłudzenie kościelnej ziemi członków rodziny miliardera Jacka D. sędzia Roman Kubiś zdecydował, że ich trwający półtora roku proces rozpocznie się od nowa. Zrobił to nie pytając o zdanie obecnego na sali prokuratora. - Ten wniosek był sprzeczny z zasadą rozstrzygania spraw w rozsądnym terminie - stwierdził oskarżyciel Radosław Woźniak.
Obrońcy oskarżonych argumentując wniosek o rozpoczęcie sprawy od nowa twierdzili, że tego wymaga zasada koncentracji materiału dowodowego. I przypominali, że z powodu ciąży jednej z oskarżonych ostatnia rozprawa odbyła się w kwietniu. - W tej sytuacja proces powinien się rozpocząć od nowa - przekonywał mecenas Jacek Pałka, obrońca Jacka D., miliardera i założyciela grupy kapitałowej Famur.

Sędzia Roman Kubiś z Sądu Okręgowego w Katowicach zapytał o zdanie wszystkich na sali adwokatów oraz oskarżonych. Wbrew Kodeksowi postępowania karnego nie zapytał jednak, co o wniosku sądzi obecny prokurator oraz oskarżyciel posiłkowy. - Proces rozpocznie się od nowa - stwierdził przewodniczący składu orzekającego. Termin: 9 grudnia.
Po ogłoszeniu tej decyzji prokurator Radosław Woźniak poprosił, aby sąd zaprotokołował jego sprzeciw. - Wniosek oskarżonych jest sprzeczny z zasadą rozstrzygania spraw w rozsądnym terminie - podkreślił oskarżyciel. I przypomniał, że proces toczy się od kwietnia 2012 r. Teraz sąd będzie musiał ponownie przesłuchać wszystkich świadków, którzy już w tym czasie złożyli zeznania.

Decyzja o rozpoczęciu sprawy zapadła w bardzo szczęśliwym dla rodziny D. momencie. W poniedziałek sąd planował bowiem przesłuchać księdza Mirosława P., ekonoma archidiecezji katowickiej. Duchowny miał zeznawać na okoliczność finansowych i towarzyskich związków z rodziną miliardera. Były one bardzo bliskie.

W procesie dotyczącym wyłudzania kościelnej ziemi na ławie oskarżonych zasiada 61-letni Jacek D., katowicki biznesmen i twórca grupy kapitałowej Famur, jego syn Tomasz, którego majątek jest wyceniany na ponad 2,2 mld zł, zięć Robert W., córka Hanna, żona Gabriela, synowa Karolina oraz jej siostra Weronika.

Prokuratura zarzuca im wyłudzenie na podstawie fikcyjnego meldunku prawa do pierwokupu kościelnych gruntów oraz pranie brudnych pieniędzy. Sprawa wiąże się z podjętą w styczniu 2008 roku decyzją komisji. Przekazała ona wtedy ziemię Towarzystwu Pomocy dla Bezdomnych im. Brata Alberta, które działa przy zakonie albertynek. Była to rekompensata za mienie utracone w czasach PRL-u. Towarzystwo dostało kilkaset hektarów w okolicach Pyskowic, Wieszowej, Świerklańca i Zabrza. Prawie natychmiast wystawiło te tereny na sprzedaż. Pośrednikiem w tej transakcji był Marek P., były oficer śląskiej SB, który przed Komisją Majątkową reprezentował interesy instytucji kościelnych.

Zgodnie z przepisami prawo pierwokupu tych terenów mogli mieć zamieszkujący tam rolnicy indywidualni. W innym przypadku o ziemię mogli się ubiegać ich obecni dzierżawcy lub Agencja Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa. Marek P. część otrzymanych przez towarzystwo gruntów sprzedał Jackowi D. i Tomaszowi D. Jak to możliwe? Według prokuratury, nabywając ziemię, posługiwali się oni fikcyjnym meldunkiem i złożyli oświadczenie, że są rolnikami indywidualnymi. Centralne Biuro Antykorupcyjne ustaliło, że nie uprawiali roli i mieszkali gdzie indziej. Mimo to kupili prawie tysiąc hektarów kościelnych gruntów. Podobnie miał działać zięć Jacka D. Potem cała trójka przekazała grunty w formie darowizny lub odsprzedała swoim żonom.
----------------------------
Źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15010115,Sad_przychylny_rodzinie_miliardera__Proces_o_handel.html?lokale=radom#BoxWiadTxt
----------------------------
Visit us: http://crixus.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz