środa, 13 listopada 2013

Arcybiskup odwiedził pedofila. 'Zależało mu na dyskrecji'

Arcybiskup Stanisław Gądecki odwiedził w areszcie skazanego za pedofilię dyrygenta. Rozmawiali na osobności ponad godzinę, nie w miejscu, gdzie odbywają się widzenia, a w gabinecie dyrektora. Ujawnia to książka "Maestro" Marcina Kąckiego


Wojciech Krolopp, szef i dyrygent chóru Polskie Słowiki, w 2005 r. został skazany na sześć lat więzienia za molestowanie trzech małoletnich chórzystów. Sąd uznał, że Krolopp wykorzystywał każdą z ofiar przynajmniej po kilkanaście razy. Działo się to w latach 1994-96, zazwyczaj podczas zagranicznych i krajowych występów Polskich Słowików.

Wizyta o "charakterze prywatnym"

Pedofil karę odsiadywał m.in. w areszcie przy ul. Młyńskiej w Poznaniu. Robert Bulak, wówczas dyrektor aresztu, wzmocnił środki ostrożności, bo skazani za przestępstwa seksualne są w kulturze więziennej otoczeni pogardą. Osadzeni przy Młyńskiej kryminaliści miesiącami wykrzykiwali przez okna obietnice sadystycznych gróźb wobec Kroloppa: "Dopadniemy cię, cioto, kogucie, k... twoja mać!".

W takiej atmosferze, na początku 2006 r., Bulak odbiera telefon z poznańskiej kurii, co ujawnia w książce "Maestro" reporter "Gazety" Marcin Kącki.

- Jego eminencja abp Gądecki chciałby przyjść wizytą do jednego z osadzonych w ramach posługi duszpasterskiej - słyszy szef aresztu. - Eminencja prosiłby, by wizyta miała charakter prywatny.

Dyrektor Bulak zrozumiał, że Gądeckiemu zależy na dyskrecji. Po kilku dniach na dziedziniec aresztu wjeżdża samochód, z którego wychodzi arcybiskup. Ubrany skromnie, w ciemnej sutannie.

Krolopp zaskoczony

Krolopp dowiaduje się od strażnika, że ma poważnego gościa. Wkłada koszulę, krawat, marynarkę. Spotkanie nie odbywa się w sali widzeń, ale w gabinecie Bulaka. Dyrygent zostaje sam na sam z arcybiskupem. Rozmawiają około godziny.

Zbierając materiały do książki "Maestro", Kącki zapytał Kroloppa o cel wizyty. Odpowiedź była wymijająca: - Ja też byłem tym zaskoczony. Mówiłem do niego per ekscelencjo i nie rozmawialiśmy o mojej sprawie, ale o muzyce, sprawach bieżących. Zawsze byłem w kurii mile widziany, miałem tam otwarte drzwi.

Krolopp podkreśla, że ta wizyta podniosła go na duchu: - Widząc arcybiskupa, czułem, że ktoś mnie jeszcze uznaje, coś zostało z dawnej świetności. Nie miałem też poczucia, by wierzył, że jestem winny.
300 koncertów

Dyrygent nie chciał więcej powiedzieć o tajemniczej wizycie, ale - jak przypomina Kącki - jego kontakty z Kościołem od lat 90. były intensywne. Mimo że był zdeklarowanym ateistą, b. członkiem PZPR, o którym od lat mówiono, że ma pedofilskie skłonności, organizował cykl koncertów w świątyniach.

Z tej współpracy Gądecki był bardzo zadowolony. W liście do Kroloppa, na pół roku przed jego zatrzymaniem, pisał: "Pan dyrektor Wojciech A. Krolopp wraz z chórem Polskie Słowiki podjął się dzieła bardzo trudnego. Nie jest bowiem rzeczą łatwą wprowadzić w świat muzyki dawnej dzieci i młodzież, która często po raz pierwszy miała okazję zetknąć się na żywo z wielkimi dziełami polskiej i światowej chóralistyki (). Pragnę wyrazić moją szczególną wdzięczność za wkład chóru w życie Kościoła poznańskiego. Wierzę, że podjęty trud będzie owocować w sercach ludzi umiłowaniem piękna, które pomaga nam zbliżyć się do Boga".

Krolopp wykonał w kościołach ponad 300 koncertów.

Dlaczego Gądecki spotkał się bez rozgłosu ze skazanym pedofilem? Kącki prosił poznańską kurię o informację dotyczącą kontaktów i współpracy z Kroloppem. Sekretarz kurii, ks. Sebastian Kujawa, odparł, że "Jego Ekscelencja nie będzie wypowiadał się na zaproponowany temat".

Miał kontakty z hierarchami

Zapytaliśmy ks. Kujawę, czy arcybiskup odwiedzał również innych skazanych. Nie odpowiedział na to pytanie. Stwierdził natomiast, że to Krolopp zaprosił arcybiskupa do aresztu. Gądecki wręczył osadzonemu egzemplarz Pisma Świętego.

Jaki był cel wizyty? Ks. Kujawa odpowiedział nam cytatem z Ewangelii św. Łukasza: "Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło".

Krolopp utrzymywał prywatne kontakty z innymi znanymi hierarchami. Listy do aresztu pisał też metropolita wrocławski kard. Henryk Gulbinowicz. W listach tych tytułował Kroloppa per "profesorze", dodając "proszę przyjąć wyrazy czci i dar modlitwy". Kard. Gulbinowicz, pytany przez Kąckiego o powody tej korespondencji, twierdził, że Kroloppa nie pamięta.

Inaczej sprawę traktował metropolita gnieźnieński abp Henryk Muszyński. Krolopp odwiedził go podczas przepustki.

Znali się od początku lat 90., także za sprawą koncertów. Hierarchowie wpuszczali Kroloppa do kościołów, bo nie żądał za koncerty pieniędzy. Chłopcy sprzedawali jednak w kościołach płyty, zgarniając napiwki. W zamian za możliwość takiego dorobienia Krolopp domagał się od niektórych seksualnego posłuszeństwa.

Abp Muszyński uczciwie przyznaje w książce, że miał nadzieję usłyszeć skruchę od dyrygenta, który zaprzeczał molestowaniu. - Krolopp nie usprawiedliwiał się, nie wyrzekał tego, co się stało, ale podkreślał, że nie jest niebezpieczny, bo zrozumiał, że nie tędy droga - mówi w książce.

Być może abp Muszyński był jedynym człowiekiem, przed którym Krolopp nie wypierał się swojej winy.

 ----------------------------------------------------------------
Źródło: http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,14940360,Arcybiskup_u_Kroloppa___Zalezalo_mu_na_dyskrecji_.html#BoxSlotII3img

------------------------------------------------------------------
Visit us: http://crixus.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz