- Wszystko wskazuje na to, że katastrofa smoleńska była zamachem. Jesteśmy świadkiem utraty suwerenności polskiej. Wydarzenia pod pałacem prezydenckim to dowód na prześladowania i brak demokracji w Polsce - takie hasła wygłaszała w sobotni wieczór w lubelskim klasztorze dominikanów dokumentalistka Ewa Stankiewicz.
Spotkanie, w którym wzięło udział ok. 70 osób, było częścią cyklu Dominikańska Szkoła Wiary. Zwykle podczas takich zgromadzeń można wysłuchać wykładów o tematach religijnych. W ciągu ostatniego roku poświęcono je istocie modlitwy żydowskiej i modlitwie w tradycji muzułmańskiej, a także sakramentom w prawosławiu. Wykład Stankiewicz przebiegał jednak inaczej.
O kłamstwach
Podczas spotkania reżyserka odnosiła się przede wszystkim do wydarzeń, jakie miały miejsce po katastrofie smoleńskiej przed pałacem prezydenckim. Zarzucała też polskim mediom brak obiektywizmu w ich relacjonowaniu. Dokumentalistka przygotowała 10-minutowy fragment filmu "Krzyż", który jej zdaniem ma być dowodem na to, że w Polsce nie ma demokracji.
- Rzucanie pluszowej kaczki i rozrywanie jej na strzępy w tłumie, wykrzykując przy tym "jeszcze jeden", to jest domaganie się śmierci drugiego z braci Kaczyńskich - wyjaśniała jedną ze scen. - Do tego zmierza to spotkanie - chcę państwu przedstawić swoje argumenty na to, że nie jesteśmy krajem suwerennym. Transparent "mohery na stos" to jest nawoływanie do mordu.
Stankiewicz zaznaczała ponadto, że wydarzenia sprzed Pałacu Prezydenckiego pokazały, że żyjemy w kraju, w którym władze zgadzają się na prześladowanie ludzi. Według niej policja i straż miejska nie reagowały m.in. na przemoc wobec modlących się pod krzyżem. Miała też powstrzymywać tych, którzy chcieli pomagać. - Ludzie byli zatrzymywani przez władze. A "Gazeta Wyborcza" pisała: "Idźcie na Krakowskie Przedmieście, tam jest świetna zabawa, pobawcie się". Myślę, że jest na sali dziennikarz "Gazety Wyborczej", nie chcę go wzywać do tablicy, ale to są konkretni ludzie, konkretne czyny i konkretne kłamstwa.
O zdradzie
Dokumentalistka podkreślała, że największe zagrożenie dla Polski tkwi w wychowaniu i mentalności młodych ludzi: - Jak rozmawiać z człowiekiem, który jest przekonany, że żyje w wolnym kraju - nawet jeśli widzi, że dookoła wszystko temu przeczy? Ale on przyjmuje to za pewnik, bo nikt nie nauczył go myśleć samodzielne i logicznie, przez nikogo nie został zachęcony, by zastanowić się, jakie warunki muszą być spełnione, żebyśmy żyli w wolnym kraju.
Stankiewicz mówiła też o zdradzie narodu, jakiej miał się dopuścić premier Donald Tusk, przekazując stronie rosyjskiej śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej. - Mała zdrada dyplomatyczna dzieje się wtedy, gdy urzędnik państwowy ma do dyspozycji umowę, która jest korzystna dla Polski, a wybiera niekorzystną. Premier, który się na to zgadza, wyczerpuje wszystkie znamiona tej zdrady i za to jest do 10 lat pozbawienia wolności. Czy to jest kraj demokratyczny, praworządny, suwerenny? - pytała.
O kłamstwach
Podczas spotkania reżyserka odnosiła się przede wszystkim do wydarzeń, jakie miały miejsce po katastrofie smoleńskiej przed pałacem prezydenckim. Zarzucała też polskim mediom brak obiektywizmu w ich relacjonowaniu. Dokumentalistka przygotowała 10-minutowy fragment filmu "Krzyż", który jej zdaniem ma być dowodem na to, że w Polsce nie ma demokracji.
- Rzucanie pluszowej kaczki i rozrywanie jej na strzępy w tłumie, wykrzykując przy tym "jeszcze jeden", to jest domaganie się śmierci drugiego z braci Kaczyńskich - wyjaśniała jedną ze scen. - Do tego zmierza to spotkanie - chcę państwu przedstawić swoje argumenty na to, że nie jesteśmy krajem suwerennym. Transparent "mohery na stos" to jest nawoływanie do mordu.
Stankiewicz zaznaczała ponadto, że wydarzenia sprzed Pałacu Prezydenckiego pokazały, że żyjemy w kraju, w którym władze zgadzają się na prześladowanie ludzi. Według niej policja i straż miejska nie reagowały m.in. na przemoc wobec modlących się pod krzyżem. Miała też powstrzymywać tych, którzy chcieli pomagać. - Ludzie byli zatrzymywani przez władze. A "Gazeta Wyborcza" pisała: "Idźcie na Krakowskie Przedmieście, tam jest świetna zabawa, pobawcie się". Myślę, że jest na sali dziennikarz "Gazety Wyborczej", nie chcę go wzywać do tablicy, ale to są konkretni ludzie, konkretne czyny i konkretne kłamstwa.
O zdradzie
Dokumentalistka podkreślała, że największe zagrożenie dla Polski tkwi w wychowaniu i mentalności młodych ludzi: - Jak rozmawiać z człowiekiem, który jest przekonany, że żyje w wolnym kraju - nawet jeśli widzi, że dookoła wszystko temu przeczy? Ale on przyjmuje to za pewnik, bo nikt nie nauczył go myśleć samodzielne i logicznie, przez nikogo nie został zachęcony, by zastanowić się, jakie warunki muszą być spełnione, żebyśmy żyli w wolnym kraju.
Stankiewicz mówiła też o zdradzie narodu, jakiej miał się dopuścić premier Donald Tusk, przekazując stronie rosyjskiej śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej. - Mała zdrada dyplomatyczna dzieje się wtedy, gdy urzędnik państwowy ma do dyspozycji umowę, która jest korzystna dla Polski, a wybiera niekorzystną. Premier, który się na to zgadza, wyczerpuje wszystkie znamiona tej zdrady i za to jest do 10 lat pozbawienia wolności. Czy to jest kraj demokratyczny, praworządny, suwerenny? - pytała.
Emocje udzieliły się przybyłym na spotkanie osobom. - Czy pani nie zauważyła, że Polska składa się z dwóch obozów? Pani szczuje jedną stronę na drugą. Od dokumentalistki oczekiwałabym zobaczenia sytuacji ze wszystkich stron - mówiła jedna z kobiet, wzbudzając przy tym wielkie poruszenie na sali. - Jeżeli będziemy napuszczać jedną stronę na drugą, skończy się to wojną domową. Proszę się zastanowić nad tym.
- Padły słowa niesprawiedliwe i nieuczciwe - ripostowała Stankiewicz. - Dlatego nawołuję, by odnieść się do podstawowego znaczenia słów, żeby w ogóle móc zacząć rozmawiać ze sobą. Jeśli nie zdefiniujemy sobie, czym jest wolność czy tolerancja, to nie będziemy potrafili wzajemnie przekonać się, czy żyjemy w demokracji. To "Gazeta Wyborcza" szczuje i tutaj miałabym argumenty, ale nie ma na to czasu, by analizować manipulacje dziennikarzy.
A to nie jest polityka?
- Nie zaprosiłem pani Stankiewicz z powodu jej poglądów politycznych - twierdził przed spotkaniem ojciec Krzysztof Lorczyk, który koordynuje spotkania Dominikańskiej Szkoły Wiary. - Wydaje mi się, że pani Ewa jest interesującym reżyserem. To będzie jej spotkanie autorskie, normalna praktyka w przypadku reżyserów. Przy takiej okazji twórca jest w stanie powiedzieć coś więcej o swoim dziele, a tworzenie filmów to główna dziedzina jej działalności.
Stankiewicz ma na swoim koncie kilkanaście filmów fabularnych i dokumentalnych. W 2003 r. jej offowy film (nakręcony wspólnie z Anną Jadowską) zdobył nagrodę w konkursie filmu niezależnego na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Potem Stankiewicz kręciła filmy dokumentalne, w tym "Trzech kumpli" (wspólnie z Anną Ferens) o przyjaźni Stanisława Pyjasa, Bronisława Wildsteina i Lesława Maleszki. Najgłośniejszym filmem Stankiewicz jest jednak reportaż "Solidarni 2010" nakręcony razem z Janem Pospieszalskim po katastrofie smoleńskiej w 2010 r. Film składa się z wypowiedzi osób czuwających tuż po katastrofie pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie, które układają się w tezę: w Smoleńsku doszło do zamachu. Potem okazało się, że "najmocniejsze" wypowiedzi nagrano z udziałem aktorów i działacza PiS. Film skrytykowała Rada Etyki Mediów za stronniczość graniczącą z propagandą.
- Przy okazji filmów pani Ewy chcemy zastanowić się nad problemami współczesnej Polski. Ale Kościół nie miesza się do polityki, ja również - zastrzegał o. Lorczyk.
Przykład antychrześcijaństwa
Pozostali dominikanie z Lublina nie chcieli oceniać tego, że w ich klasztorze odbędzie się Szkoła Wiary ze Stankiewicz, albo wypowiadali się niechętnie. - Nie jestem gospodarzem tego spotkania, więc nic na to nie poradzę - ubolewał ojciec Ludwik Wiśniewski, legendarny duszpasterz akademicki z czasów PRL, uważany przez Służbę Bezpieczeństwa i enerdowską Stasi za jednego głównych wrogów systemu komunistycznego.
- To kłopotliwe - tak o. Wiśniewski oceniał obecność Stankiewicz w klasztorze. Dodawał, że już raz wypowiedział się na jej temat i nie chce więcej tego robić. Poglądy publicystki ocenił w tekście opublikowanym w marcu w "Tygodniku Powszechnym". Opisał tam marsz w obronie mediów ojca Rydzyka, który odbył się w Warszawie 14 kwietnia 2012 r. Stankiewicz mówiła tam do maszerujących, że premier Tusk to zdrajca, który przejdzie do historii w czołówce polskich zdrajców narodowych. O prezydencie Bronisławie Komorowskim powiedziała, że to "półanalfabeta", który "tak działa, że zagraża suwerenności Polski" oraz "z góry żyrował wersję wydarzeń z 10 kwietnia kagiebowca Putina".
O. Wiśniewski stwierdził w "TP", że marsz i "przemówienie" Stankiewicz były przykładem antykultury i antychrześcijaństwa.
--------------------------------
Źródło: http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,48724,15006175,Polityka_u_dominikanow__Stankiewicz___Nie_zyjemy_w.html#BoxSlotII3img
-------------------------------
Visit us: http://crixus.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz