niedziela, 9 lutego 2014

Jak proboszcz Kalina pozbył się zadłużonej spółki

Kościół parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Gdańsku
Aby uniknąć skandalu, proboszcz Adam Kalina z Gdańska sprzedał swoje udziały w zadłużonej firmie zarejestrowanej na parafii. Sprzedał specjalistom, którzy skupują zadłużone spółki, a władzom firm pozwalają uniknąć odpowiedzialności. - Łączenie mnie z tym jest czynem karalnym - przestrzegał nas duchowny przed pisaniem na ten temat.

Adam Kalina, proboszcz parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Gdańsku-Chełmie, to duchowny z żyłką biznesową. Prowadził już na plebani firmę transportową Patron, a nawet sklep w dolnym kościele, który zachęcał do zakupów szyldem "Taniej" umieszczonym na świątyni. Wszystko w ramach budowy wielkiego kościoła, która trwa już blisko 30 lat. Proboszcz finansował ją ze wspomnianych interesów i angażował wiernych do prac społecznych. Do dziś zbiera wpłaty od parafian, do których co miesiąc wysyła człowieka sprzedającego "cegiełki". Na plebani prowadzi pokoje gościnne dla turystów pod szyldem "Patron". Zmysł organizacyjny proboszcza docenił metropolita gdański abp. Sławoj Leszek Głódź. Powołał księdza Kalinę do prestiżowej Kapituły Kolegiackiej Staroszkockiej skupiającej jego najbardziej zaufanych współpracowników.

Nie wszystkie interesy proboszcza się powiodły. Zarejestrowana pod adresem jego parafii spółka Europa Travel pozostawiła niespłacone długi. Ścigają ją wierzyciele i Zakład Ubezpieczeń Społecznych. A proboszcz sprzedał swoje udziały specjaliście, który skupuje zadłużone firmy z całego kraju.

Na pielgrzymkę ze spółką księdza

Spółkę Europa Travel proboszcz Kalina założył na początku 2005 r. Objął w niej połowę udziałów za 25 tys. zł. Drugie tyle wyłożył jego wspólnik - Łukasz Skwara, wówczas 24-letni początkujący biznesmen, który został prezesem. Siedziba spółki mieściła się przy ul. Cieszyńskiego 1, czyli pod adresem parafii św. Urszuli Ledóchowskiej. Przedmiot działalności szeroki - od produkcji komputerów, przez usługi budowlane, prowadzenie restauracji i barów, sprzedaż detaliczną kosmetyków i hurtową złomu, po usługi turystyczne i transportowe.

Adam Kalina wszedł do rady nadzorczej wraz z zaufanym współpracownikiem, który od lat pomaga mu przy budowie kościoła. Trzecią osobę w radzie wskazał Skwara.

- Na początku organizowaliśmy wyjazdy dla pielgrzymów do Watykanu i do wielu innych miejsc w Europie. Ksiądz bardzo nam pomógł - przyznaje Łukasz Skwara. W jaki sposób?

Na przykład namawiał swoich parafian z ambony do korzystania z usług biura podróży. Podpowiadał też, jak prowadzić firmę transportową.

Czy ksiądz reprezentował w spółce parafię, czy wyłącznie siebie? - Parafia nie miała z tym nic wspólnego. Byłem członkiem jako osoba fizyczna - mówi proboszcz.

Dochody z działalności spółki miały iść na parafię? - Nie, to była moja osobista działalność, jeśli tak można powiedzieć - odpowiada.

Prawo polskie nie ogranicza duchownym działalności gospodarczej, ani tym bardziej nie odbiera im praw obywatelskich do posiadania akcji spółek. Ale już przepisy kościelne wymagają, by na prowadzenie na przykład fundacji księża uzyskiwali zgody przełożonych.

Czy proboszcz Kalina miał zgodę metropolity gdańskiego na rejestrację spółki z ograniczoną odpowiedzialnością na terenie parafii oraz na posiadanie udziałów i zasiadanie w radzie nadzorczej? Zapewne tak, choć Kuria Metropolitalna Gdańska nie odpowiedziała na to pytanie.

Wierzyciele zostają na lodzie

Początkowo interes szedł dobrze. Obok pielgrzymek Europe Travel uruchomiła regularne kursy autobusowe z Gdańska do kilku niemieckich miast. Pod kościołem proboszcza coraz częściej obok tirów Patrona parkowały także autobusy i mikrobusy biura podróży.

- Jednak w pewnym momencie zaczęliśmy wpadać w kłopoty. Jeździliśmy trzy razy w tygodniu do Bremy, ale braliśmy tylko po kilku pasażerów. Takich połączeń było jeszcze kilka. Koszty rosły i niestety zobowiązania także - przyznaje prezes Skwara.

Europe Travel zaczęła zwlekać ze składaniem sprawozdań finansowych. Dokumenty za rok 2008 spółka złożyła dopiero cztery lata później. W spółce zostały długi i stosy niezapłaconych faktur.

Część dochodowych przewozów Europe Travel zaczęła realizować założona w 2011 spółka o podobnej nazwie "Europa Travel & Trans". Nową spółkę zarejestrowała żona Skwary i została prezesem. W tej firmie nie było już księdza.

- Ja do dziś nie jestem nawet pracownikiem tej nowej spółki - informuje Łukasz Skwara. Ale to właśnie on odebrał telefon podany na stronie internetowej Europa Travel & Trans.

Firmy łączyło też to samo biuro przy Wołyńskiej w Gdańsku, adres internetowy europetravel.com.pl, szata graficzna autobusów widoczna w reklamie. Nowa spółka przekonuje klientów, że "już 10 sezon świadczy usługi przewozowe", co sugerują ciągłość z Europe Travel.

I nie byłoby z tym problemu, gdyby nie wierzyciele Europe Travel. Jak ustaliła "Wyborcza", oddział ZUS w Gdańsku prowadzi postępowanie egzekucyjne wobec tej spółki za niezapłacone składki.

- Windykację prowadzą gdańscy urzędnicy - odpowiedział nam ZUS. Nie wiemy ile wynoszą zaległości.


Są jeszcze inni wierzyciele - na jednym z portali windykacyjnych wisi informacja o długu Europe Travel opiewającym na 56 tys. zł. Jeszcze inną kwotę podaje prezes.

- Co mogłem, to pospłacałem. Policja prowadziła w tej sprawie dochodzenie i je umorzyła. Pewnej firmie paliwowej nie zapłaciłem około 40 tysięcy złotych, ale to dlatego, że sami oszukali mnie na 10 tysięcy - wyjaśnia prezes Skwara.

Europe Travel nie ma już siedziby na parafii w Gdańsku. Z danych Krajowego Rejestru Sądowego wynika, że w grudniu 2012 Łukasz Skwara i ks. Adam Kalina sprzedali swoje udziały. Transakcję przeprowadził notariusz w Warszawie i tam też mieści się nowa siedziba spółki.

- Jak pan znalazł kupca na spółkę z długami? - pytamy Skwarę.

- Każdy w tym kraju robi biznes jak chce. Poszukałem w google i znalazłem chętnego - odpowiada.

Właściciel 538 spółek

Czego w takich wypadkach szuka się w google? Najpopularniejsza fraza to "sprzedam zadłużoną spółkę".

Nie związana z tą sprawą firma windykacyjna Simplex tak opisuje proceder sprzedawania zadłużonych firm: "Cena sprzedaży udziałów jest bardzo symboliczna i odnotować można przypadki, iż wynosi symboliczną złotówkę. Ma to również miejsce w sytuacji gdy taka operacja przenosi na nowego udziałowca cały, istniejący majątek, zdarza się, że i nieruchomość. Oficjalna cena sprzedaży za złotówkę jest oczywiście fikcją. Osoba która dokonuje zakupu udziałów za swoją usługę pobiera sowite wynagrodzenie, jednak pod stołem".

"Chcemy sprzedać spółkę zadłużoną na ponad pół miliona. Mamy wierzycieli na karku, którzy zaraz pójdą do sądu. Do tego dochodzą długi w ZUS i skarbówce. Kupicie nas?" - ogłoszenie takiej treści zamieścili przez laty w internecie dziennikarze "Gazety".

Wkrótce oddzwonił kupiec. Uspokoił, że nie będzie problemu z komornikiem i wierzycielami. Ale przejmie udziały za groszy i weźmie za usługę 15-20 tys. zł.

Dziennikarze pisali o panu R., który według KRS był prezesem ponad 160 spółek. "Kiedy pana R. zbadał komornik w urzędzie skarbowym, okazało się, że w ciągu pięciu lat nie zarobił ani złotówki. - Nic nie ma, nic nie posiada, na siebie uposażenia nie pobiera, jeździ mercedesem klasy c zarejestrowanym na żonę, z którą od bardzo dawna obowiązkowo ma rozdzielność majątkową - opowiada windykator".

Obecnie R. jest właścicielem udziałów w ... 538 spółkach. Jedna z nich to Europe Travel sp. z o.o. Ile zapłacił za udziały? - To nie były duże pieniądze - odpowiada wspólnik księdza. Sam R. z dziennikarzami nie rozmawia.

Czy ksiądz wie komu sprzedał swoje udziały?

- Kupił je jakiś człowiek, to zupełnie mnie nie interesowało. Ja w tej spółce istniałem na papierze, nie miałem żadnych informacji - odpowiada ks. Kalina.

Skwara dodaje, że sam pojechał do notariusza do Warszawy i podpisał akt notarialny w imieniu swoim i księdza, który go do tego upoważnił.

Opinie z forów internetowych na temat działalności R. nie nadają się do cytowania w całości.

* "Jak to możliwe żeby człowiek był prezesem setek spółek, a nie miał żadnych dochodów? On uwalnia innych oszustów od odpowiedzialność za długi i z tego żyje"

* Formalnie wszystko się zgadza, tylko motto tej działalności "my nie doradzamy, a rozwiązujemy problemy" mówi o wszystkim. To rozwiązywanie problemów polega tym, że w majestacie prawa dochodzi do pokrzywdzenia wierzycieli na ogromne sumy, trudne do oszacowania. Ten Pan robi sobie żarty z prawa, przejmuje setki spółek prawa handlowego, zmienia siedzibę na jeden adres "z zamieszkałą tam starszą Panią" i pozostawia wierzycieli z ręką w nocniku".

* "Oficjalnie podejmuje się przejęcia spółek z problemami, żeby jako specjalista od upadłości przeprowadzić postępowanie. W rzeczywistości staje się prezesem, zmienia adres, daje byłym właścicielom czas na wyzbycie się majątku. Podobno według urzędu skarbowego nie ma żadnych dochodów. Postać znana dobrze komornikom i windykatorom. Jedna ze spółek, którą przejął, a która była i jest moim dłużnikiem została obecnie przeniesiona do mieszkania, w którym zamieszkuje jego podstarzała ciocia [byłem sprawdziłem]".

Od czasu, kiedy R. otrzymał sądowy zakaz zasiadania we władzach spółek tylko kupuje w nich udziały, a prezesem mianuje jedną ze swoich współpracowniczek.


"Ja w tym nie istniałem"

Czy spółka Europe Travel została sprzedana, żeby uniknąć kłopotów ze wierzycielami?

- To nie byli moi wierzyciele, ja niczego nie zlecałem, za kierowanie spółką odpowiedzialny był prezes - wyjaśnia ksiądz.

Istotnie - udziałowcy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za zobowiązania spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Ponosi ją prezes, ale tylko w określonych warunkach - na przykład gdy na czas nie złoży wniosku o upadłość.

W przypadku Europe Travel w grę wchodzi jeszcze kwestia długów spółki z siedzibą na parafii i z udziałem księdza.

- Ja w tym nie istniałem - przekonuje Adama Kalina.

Siedziba na parafii, posiadał ksiądz udziały i do końca zasiadał w radzie nadzorczej...

- Ja tam byłem tylko na papierze - odpowiada duchowny.



***

Kościół parafialny

Budowany od połowy lat 80 kościół w Gdańsku-Chełmie jest niemal gotowy. Według władz kościelnych inwestycja została zakończona w 2010 roku, kiedy abp. Sławoj Leszek Głódź konsekrował świątynię. Jednak dotąd teren nie został ogrodzony, a plac przed kościołem wyrównany - co proboszcz zapowiadał kilka lat temu. Przy plac przebiega bowiem nieformalna droga dla tirów proboszcza. Przed laty ks. Adam Kalina zabiegał, aby miasto Gdańsk za darmo lub ze znaczną bonifikatą przekazało mu działkę przy kościele pod budowę przedszkola i domu spokojnej starości. Gdy to się nie udało wydzierżawił od gminy przyległy teren. Plany inwestycyjne pokrzyżował jednak wyrok sądu, który oddał część dzierżawionej działki spadkobiercom dawnych właścicieli.

Proboszcz przebudował część pomieszczeń parafii i w nich otworzył przedszkole. Rodzinom posiadających co najmniej troje dzieci zaoferował przedszkole za darmo.

Źródło: Gazeta Wyborcza
-----------------------------

VISIT OUR STORE--CLICK HERE:http://worldwebstore.abc24.eu

sobota, 11 stycznia 2014

Prof. Krystyna Pawłowicz dla Fronda.pl: Miejmy odwagę odmówić Owsiakowi!


Nie daję na WOŚP oczywiście nie dlatego, że trafiłam na ordynarnych wolontariuszy, którzy mnie wulgarnie zwyzywali, ale m.in. dlatego, że ci sami ludzie, którzy walczą z Kościołem, potem przychodzą w pobliże kościołów po pieniądze, aby na ludziach wierzących zarobić.
Na Woodstocku dochodzi do szczucia na Kościół. Ci ludzie prezentują wartości satanistyczne – przecież telewizja czasem pokazuje, co się w tym tłumie dzieje. Ja, jako katoliczka gorąco wzywam przy tej okazji katolików, aby nie wspierali tego, aby nie dawali pieniędzy, które dla wolontariuszy i sympatyków kończą się antychrześcijańskim i lewackim praniem mózgu. Oni są wykorzystywani jako gwardia antykatolicka. Wzywam katolików, aby popierali finansowo te inicjatywy, które z całą pewnością i praktycznie w całości, w przejrzystych procedurach, bez dyskryminującego uprzywilejowania ze strony państwa, przekażą uczciwie zebrane pieniądze na dobre cele, a nie podejrzane wydatki, których jako katolicy nie możemy zaakceptować. Apeluję o przeznaczania środków na zbiorki dobroczynne Caritas, które równocześnie się odbywają – tam te pieniądze są naprawdę potrzebne i w dodatku – dobrze spożytkowane.
Jeśli nie chcecie Państwo, aby wasze pieniądze szły na tarzanie się w błocie, na festiwal nienawiści względem Kościoła i katolików, na tą demoralizację, to nie wspierajcie WOŚP. Miejmy odwagę odmówić Owsiakowi! Dokonajmy wyboru – WOŚP czy Caritas lub inna katolicka organizacja charytatywna. Dajmy pieniądze ludziom, których znamy, w przypadku których mamy pewność, że przekażą je na dobre cele.
Pan Owsiak przypomina mi Jakuba Wojewódzkiego, obaj są już grubo po ‘50, a wciąż udają dzieci. Obaj manipulują młodzieżą, która daje się nabrać na te sztuczki. Potem będą żałować, że dali się wodzić za nos lewackim, sztucznie kreowanym przez państwo idolom. To, że na pewno część pieniędzy jest przeznaczona na pomoc chorym dzieciom, nie usprawiedliwia innych działań związanych z fundacją pana Owsiaka. Nie jest uczciwym działanie w warunkach absolutnego uprzywilejowania przez wszystkie struktury państwa, przy całkowitej dyskryminacji innych podmiotów dobroczynności. Co więcej, to wzbudza moją ogromną nieufność dla takiego faworyzowanego podstarzałego idola. Caritas czy inne organizacje nie mają takiej przychylności państwa, nie korzystają z darmowego czasu antenowego w telewizji, przywileju w przekazach pocztowych, usłużności służb... Caritas nie jest nachalny i bezczelny, nie terroryzuje nikogo, w odróżnieniu od nachalności przedstawicieli WOŚP, co można nazwać nawet mobbingowaniem Polaków. Ofiarność Polaków jest więc efektem m.in. wprowadzania w błąd w kwestii wydatkowania pieniędzy. Nie jestem pewna, czy starsza pani, wychodząca z kościoła chciałaby finansować swojemu wnuczkowi imprezę typu Woodstock, gdzie młodzi ludzi piją, palą i się narkotyzują.
Uważam, że katolicy nie powinni budować indywidualnej „sławy i chwały” pana Owsiaka, a wspierać chore dzieci i starsze osoby można i powinno się przede wszystkim za pośrednictwem katolickiego Caritas. Jeśli mnie pamięć nie myli, to organizacje katolickie zbierają znacznie większe sumy, robią to po cichu, nie przymuszając nikogo. Kościół wie na co te pieniądze wydać – na domy samotnych matek, na działalność charytatywną, domy opieki. Niech państwo nie marnotrawi pieniędzy w różny sposób i nie wysyła potem Owsiaka, żeby cerował braki w budżecie tego państwa. A pan Owsiak niech przestanie manipulować młodzieżą.
Ja nie potępiam tych wolontariuszy. Tam jest dużo młodzieży, która bierze w tym udział z dobrymi intencjami, nie mając szerszej wiedzy o kontekście działań Owsiaka. Ale apeluję do tych młodych ludzi, by nie budowali sobie bożka, bo to człowiek, który zwalcza Kościół, chrześcijaństwo, a poniekąd też ich samych. Zaś do katolików zwracam się raz jeszcze z apelem, by nie wspierali WOŚP, ale katolickie organizacje charytatywne, w tym na przykład Caritas.

Prof. Krystyna Pawłowicz dla Fronda.pl: Miejmy odwagę odmówić Owsiakowi!
-----------------------------------------------
Źródło: FRONDA
-----------------------------------------------
http://worldwebstore.abc24.eu

Ks. Lombardi: abp Wesołowski podlega wymiarowi sprawiedliwości Watykanu


Dy­rek­tor biura pra­so­we­go Sto­li­cy Apo­stol­skiej wydał to oświad­cze­nie, gdy wło­skie media po­in­for­mo­wa­ły wczo­raj o tym, iż pro­ku­ra­tu­ra w War­sza­wie wy­sto­so­wa­ła do Wa­ty­ka­nu py­ta­nia, do­ty­czą­ce moż­li­wo­ści eks­tra­dy­cji od­wo­ła­ne­go w sierp­niu przez pa­pie­ża by­łe­go nun­cju­sza oraz jego im­mu­ni­te­tu dy­plo­ma­tycz­ne­go.
W od­po­wie­dzi na tę proś­bę o pomoc praw­ną stro­na wa­ty­kań­ska oświad­czy­ła, że abp We­so­łow­ski jest oby­wa­te­lem pań­stwa wa­ty­kań­skie­go, a jego prawo karne nie ze­zwa­la na eks­tra­dy­cję ta­kie­go oby­wa­te­la. Wa­ty­kan wy­ja­śnił też, że pro­wa­dzi wła­sne po­stę­po­wa­nie w spra­wie by­łe­go nun­cju­sza.

W so­bot­niej wy­po­wie­dzi ksiądz Lom­bar­di po­ło­żył na­cisk na to, że wbrew "nie­któ­rym me­diom" - jak za­zna­czył, choć nie spre­cy­zo­wał, jakim - pol­ska pro­ku­ra­tu­ra nie skie­ro­wa­ła proś­by o eks­tra­dy­cję.

Rzecz­nik Pro­ku­ra­tu­ry Okrę­go­wej w War­sza­wie Prze­my­sław Nowak już kilka dni temu in­for­mo­wał, że pol­ska pro­ku­ra­tu­ra nigdy nie skie­ro­wa­ła for­mal­ne­go wnio­sku o eks­tra­dy­cję abpa We­so­łow­skie­go. - Na­to­miast był wnio­sek o pomoc praw­ną, celem usta­le­nie sta­tu­su praw­ne­go abpa We­so­łow­skie­go, zwłasz­cza jeśli cho­dzi o jego oby­wa­tel­stwo - po­wie­dział Nowak.

Rzecz­nik przy­po­mniał, że pro­ku­ra­tu­ra, wy­sy­ła­jąc wnio­sek do Wa­ty­ka­nu o pomoc praw­ną, zwró­ci­ła się m. in. z py­ta­niem, jaki był za­kres im­mu­ni­te­tu abpa We­so­łow­skie­go kiedy był on na Do­mi­ni­ka­nie.

- I w tym za­kre­sie otrzy­ma­li­śmy od­po­wiedź, że był to im­mu­ni­tet dy­plo­ma­tycz­ny, któ­re­go za­kres re­gu­lu­ją stan­dar­do­we prze­pi­sy prawa mię­dzy­na­ro­do­we­go - po­wie­dział Nowak.

Pro­ku­ra­tu­ra py­ta­ła o za­kres im­mu­ni­te­tu, po­nie­waż z jej wstęp­nych ana­liz wy­ni­ka­ło, że im­mu­ni­tet dy­plo­ma­tycz­ny "roz­cią­ga się tylko i wy­łącz­nie na czyn­no­ści czy też dzia­ła­nia, które mają zwią­zek wła­śnie z funk­cją dy­plo­ma­ty".

Nowak po­in­for­mo­wał też, że pro­ku­ra­tu­ra cały czas ana­li­zu­je do­ku­men­ty uzy­ska­ne z Do­mi­ni­ka­ny, a żadne prze­ło­mo­we de­cy­zje pro­ce­so­we nie zo­sta­ły dotąd pod­ję­te.

Śledczy badają oskarżenia wobec polskich duchownych. Co się wydarzyło na Dominikanie? 
 
Śledz­two w spra­wie po­dej­rze­nia sek­su­al­ne­go wy­ko­rzy­sty­wa­nia dzie­ci przez dwóch pol­skich du­chow­nych: ks. Woj­cie­cha Gila i abp. We­so­łow­skie­go od końca wrze­śnia pro­wa­dzi Pro­ku­ra­tu­ra Okrę­go­wa w War­sza­wie. Pro­ku­ra­to­rzy ba­da­ją, czy za­cho­dzi po­dej­rze­nie, że du­chow­ni do­pusz­cza­li się na Do­mi­ni­ka­nie pe­do­fi­lii, za co w Pol­sce grozi do 12 lat wię­zie­nia. Dru­gim wąt­kiem po­stę­po­wa­nia jest prze­stęp­stwo utrwa­la­nia tre­ści por­no­gra­ficz­nych z dzieć­mi (za­gro­żo­ne po­zba­wie­niem wol­no­ści do 10 lat).

For­mal­ną pod­sta­wą wsz­czę­cia śledz­twa były in­for­ma­cje, jakie pro­ku­ra­tu­ra uzy­ska­ła z pol­skie­go przed­sta­wi­ciel­stwa dy­plo­ma­tycz­ne­go w Bo­go­cie, które po­twier­dzi­ło w pro­ku­ra­tu­rze na Do­mi­ni­ka­nie, że pro­wa­dzo­ne jest tam po­stę­po­wa­nie w spra­wie do­ty­czą­cej dwóch pol­skich oby­wa­te­li.

Pro­ku­ra­tor ge­ne­ral­ny Do­mi­ni­ka­ny prze­słał do Pol­ski ma­te­ria­ły ws. pe­do­fi­lii pol­skich du­chow­nych. Na po­cząt­ku grud­nia pro­ku­ra­tu­ra otrzy­ma­ła tłu­ma­cze­nia ma­te­ria­łów - ponad 600 stron do­ku­men­tów. Są to m.​in. eks­per­ty­za in­for­ma­ty­ka ba­da­ją­ce­go za­trzy­ma­ne w śledz­twie kom­pu­te­ry, a także pro­to­ko­ły prze­słu­chań po­krzyw­dzo­nych i świad­ków, do­ku­men­ty ban­ko­we oraz opi­nia psy­cho­lo­gicz­na.
Nun­cjusz apo­stol­ski na Do­mi­ni­ka­nie abp We­so­łow­ski zo­stał w sierp­niu od­wo­ła­ny ze sta­no­wi­ska w związ­ku z oskar­że­nia­mi o pe­do­fi­lię. Po­da­wa­no wtedy, że Wa­ty­kan wsz­czął po­stę­po­wa­nie wobec za­rzu­tów pe­do­fi­lii. Wa­ty­kań­skie po­stę­po­wa­nie w związ­ku z za­rzu­ta­mi wobec abpa We­so­łow­skie­go toczy się w Kon­gre­ga­cji Nauki Wiary, która zaj­mu­je się wszyst­ki­mi ta­ki­mi przy­pad­ka­mi. Naj­wyż­szą karą ko­ściel­ną za pe­do­fi­lię jest wy­klu­cze­nie ze stanu du­chow­ne­go.

 Arcybiskup Józef Wesołowski
--------------------------------------------------------------------
Źródło: ONET
--------------------------------------------------------------------

piątek, 10 stycznia 2014

Terlikowski z siekierą i ogniem. Tak działa 'spalarnia wszelkiego zła' [WIDEO]

Terlikowski z siekierą i ogniem. Tak działa 'spalarnia wszelkiego zła' [WIDEO]
Tomasz terlikowski walczy z Tarotem. Zniszczył karty, najpierw rozcinając je... siekierą
Tomasz Terlikowski postanowił pozbyć się kart tarota, które przysłano do redakcji Fronda.pl. Najpierw rozprawił się z nimi siekierą, a potem wrzucił do kominka.


"Palenie kart tarota pomaga zdrowiu" - przekonuje publicysta Tomasz Terlikowski. Na zamieszczonym w internecie filmie widać, jak zamachuje się siekierą i niszczy talię karta po karcie. - Nie mam wątpliwości, że taki sam los powinien spotkać wszystkie narzędzia złego ducha - przekonuje. Jego zdaniem karty tarota, tak jak literatura ezoteryczna są śmiertelnie niebezpieczne.

"To nie jest zabawa, śmieszny eksperyment, ale wejście na ścieżkę spotkania ze złym duchem" - pisze publicysta Fronda.pl.

Redakcję "Frondy" kartami miał "obdarować" filozof Świętosław Florian Nowicki (pierwszy mąż posłanki Wandy Nowickiej, a także współautor książki "Tarot Apokalipsy")". Przesyłka, jak przyznają redaktorzy, była dla nich "zaskakująca" i zawierała "bluźniercze dla Polaków obrazki".

Decyzję o zniszczeniu kart Terlikowski podjął za radą brata Marcina Radomskiego. To samo doradzali zresztą czytelnicy portalu. Terlikowski nie chciał, by ktoś inny je znalazł. To mogłoby "narobić innym szkód duchowych".

Kolejne odcinki nakręcą internauci

To może nie być ostatnie wideo "Frondowej spalarni Wszelkiego Zła". Terlikowski zachęca bowiem czytelników: "Jeśli macie gdzieś w domu literaturę ezoteryczną, karty tarota czy inne tego typu "gadżety" spalcie je, a nam prześlijcie dokumentację."


----------------------------------------------------------------------------------------