niedziela, 9 lutego 2014

Jak proboszcz Kalina pozbył się zadłużonej spółki

Kościół parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Gdańsku
Aby uniknąć skandalu, proboszcz Adam Kalina z Gdańska sprzedał swoje udziały w zadłużonej firmie zarejestrowanej na parafii. Sprzedał specjalistom, którzy skupują zadłużone spółki, a władzom firm pozwalają uniknąć odpowiedzialności. - Łączenie mnie z tym jest czynem karalnym - przestrzegał nas duchowny przed pisaniem na ten temat.

Adam Kalina, proboszcz parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Gdańsku-Chełmie, to duchowny z żyłką biznesową. Prowadził już na plebani firmę transportową Patron, a nawet sklep w dolnym kościele, który zachęcał do zakupów szyldem "Taniej" umieszczonym na świątyni. Wszystko w ramach budowy wielkiego kościoła, która trwa już blisko 30 lat. Proboszcz finansował ją ze wspomnianych interesów i angażował wiernych do prac społecznych. Do dziś zbiera wpłaty od parafian, do których co miesiąc wysyła człowieka sprzedającego "cegiełki". Na plebani prowadzi pokoje gościnne dla turystów pod szyldem "Patron". Zmysł organizacyjny proboszcza docenił metropolita gdański abp. Sławoj Leszek Głódź. Powołał księdza Kalinę do prestiżowej Kapituły Kolegiackiej Staroszkockiej skupiającej jego najbardziej zaufanych współpracowników.

Nie wszystkie interesy proboszcza się powiodły. Zarejestrowana pod adresem jego parafii spółka Europa Travel pozostawiła niespłacone długi. Ścigają ją wierzyciele i Zakład Ubezpieczeń Społecznych. A proboszcz sprzedał swoje udziały specjaliście, który skupuje zadłużone firmy z całego kraju.

Na pielgrzymkę ze spółką księdza

Spółkę Europa Travel proboszcz Kalina założył na początku 2005 r. Objął w niej połowę udziałów za 25 tys. zł. Drugie tyle wyłożył jego wspólnik - Łukasz Skwara, wówczas 24-letni początkujący biznesmen, który został prezesem. Siedziba spółki mieściła się przy ul. Cieszyńskiego 1, czyli pod adresem parafii św. Urszuli Ledóchowskiej. Przedmiot działalności szeroki - od produkcji komputerów, przez usługi budowlane, prowadzenie restauracji i barów, sprzedaż detaliczną kosmetyków i hurtową złomu, po usługi turystyczne i transportowe.

Adam Kalina wszedł do rady nadzorczej wraz z zaufanym współpracownikiem, który od lat pomaga mu przy budowie kościoła. Trzecią osobę w radzie wskazał Skwara.

- Na początku organizowaliśmy wyjazdy dla pielgrzymów do Watykanu i do wielu innych miejsc w Europie. Ksiądz bardzo nam pomógł - przyznaje Łukasz Skwara. W jaki sposób?

Na przykład namawiał swoich parafian z ambony do korzystania z usług biura podróży. Podpowiadał też, jak prowadzić firmę transportową.

Czy ksiądz reprezentował w spółce parafię, czy wyłącznie siebie? - Parafia nie miała z tym nic wspólnego. Byłem członkiem jako osoba fizyczna - mówi proboszcz.

Dochody z działalności spółki miały iść na parafię? - Nie, to była moja osobista działalność, jeśli tak można powiedzieć - odpowiada.

Prawo polskie nie ogranicza duchownym działalności gospodarczej, ani tym bardziej nie odbiera im praw obywatelskich do posiadania akcji spółek. Ale już przepisy kościelne wymagają, by na prowadzenie na przykład fundacji księża uzyskiwali zgody przełożonych.

Czy proboszcz Kalina miał zgodę metropolity gdańskiego na rejestrację spółki z ograniczoną odpowiedzialnością na terenie parafii oraz na posiadanie udziałów i zasiadanie w radzie nadzorczej? Zapewne tak, choć Kuria Metropolitalna Gdańska nie odpowiedziała na to pytanie.

Wierzyciele zostają na lodzie

Początkowo interes szedł dobrze. Obok pielgrzymek Europe Travel uruchomiła regularne kursy autobusowe z Gdańska do kilku niemieckich miast. Pod kościołem proboszcza coraz częściej obok tirów Patrona parkowały także autobusy i mikrobusy biura podróży.

- Jednak w pewnym momencie zaczęliśmy wpadać w kłopoty. Jeździliśmy trzy razy w tygodniu do Bremy, ale braliśmy tylko po kilku pasażerów. Takich połączeń było jeszcze kilka. Koszty rosły i niestety zobowiązania także - przyznaje prezes Skwara.

Europe Travel zaczęła zwlekać ze składaniem sprawozdań finansowych. Dokumenty za rok 2008 spółka złożyła dopiero cztery lata później. W spółce zostały długi i stosy niezapłaconych faktur.

Część dochodowych przewozów Europe Travel zaczęła realizować założona w 2011 spółka o podobnej nazwie "Europa Travel & Trans". Nową spółkę zarejestrowała żona Skwary i została prezesem. W tej firmie nie było już księdza.

- Ja do dziś nie jestem nawet pracownikiem tej nowej spółki - informuje Łukasz Skwara. Ale to właśnie on odebrał telefon podany na stronie internetowej Europa Travel & Trans.

Firmy łączyło też to samo biuro przy Wołyńskiej w Gdańsku, adres internetowy europetravel.com.pl, szata graficzna autobusów widoczna w reklamie. Nowa spółka przekonuje klientów, że "już 10 sezon świadczy usługi przewozowe", co sugerują ciągłość z Europe Travel.

I nie byłoby z tym problemu, gdyby nie wierzyciele Europe Travel. Jak ustaliła "Wyborcza", oddział ZUS w Gdańsku prowadzi postępowanie egzekucyjne wobec tej spółki za niezapłacone składki.

- Windykację prowadzą gdańscy urzędnicy - odpowiedział nam ZUS. Nie wiemy ile wynoszą zaległości.


Są jeszcze inni wierzyciele - na jednym z portali windykacyjnych wisi informacja o długu Europe Travel opiewającym na 56 tys. zł. Jeszcze inną kwotę podaje prezes.

- Co mogłem, to pospłacałem. Policja prowadziła w tej sprawie dochodzenie i je umorzyła. Pewnej firmie paliwowej nie zapłaciłem około 40 tysięcy złotych, ale to dlatego, że sami oszukali mnie na 10 tysięcy - wyjaśnia prezes Skwara.

Europe Travel nie ma już siedziby na parafii w Gdańsku. Z danych Krajowego Rejestru Sądowego wynika, że w grudniu 2012 Łukasz Skwara i ks. Adam Kalina sprzedali swoje udziały. Transakcję przeprowadził notariusz w Warszawie i tam też mieści się nowa siedziba spółki.

- Jak pan znalazł kupca na spółkę z długami? - pytamy Skwarę.

- Każdy w tym kraju robi biznes jak chce. Poszukałem w google i znalazłem chętnego - odpowiada.

Właściciel 538 spółek

Czego w takich wypadkach szuka się w google? Najpopularniejsza fraza to "sprzedam zadłużoną spółkę".

Nie związana z tą sprawą firma windykacyjna Simplex tak opisuje proceder sprzedawania zadłużonych firm: "Cena sprzedaży udziałów jest bardzo symboliczna i odnotować można przypadki, iż wynosi symboliczną złotówkę. Ma to również miejsce w sytuacji gdy taka operacja przenosi na nowego udziałowca cały, istniejący majątek, zdarza się, że i nieruchomość. Oficjalna cena sprzedaży za złotówkę jest oczywiście fikcją. Osoba która dokonuje zakupu udziałów za swoją usługę pobiera sowite wynagrodzenie, jednak pod stołem".

"Chcemy sprzedać spółkę zadłużoną na ponad pół miliona. Mamy wierzycieli na karku, którzy zaraz pójdą do sądu. Do tego dochodzą długi w ZUS i skarbówce. Kupicie nas?" - ogłoszenie takiej treści zamieścili przez laty w internecie dziennikarze "Gazety".

Wkrótce oddzwonił kupiec. Uspokoił, że nie będzie problemu z komornikiem i wierzycielami. Ale przejmie udziały za groszy i weźmie za usługę 15-20 tys. zł.

Dziennikarze pisali o panu R., który według KRS był prezesem ponad 160 spółek. "Kiedy pana R. zbadał komornik w urzędzie skarbowym, okazało się, że w ciągu pięciu lat nie zarobił ani złotówki. - Nic nie ma, nic nie posiada, na siebie uposażenia nie pobiera, jeździ mercedesem klasy c zarejestrowanym na żonę, z którą od bardzo dawna obowiązkowo ma rozdzielność majątkową - opowiada windykator".

Obecnie R. jest właścicielem udziałów w ... 538 spółkach. Jedna z nich to Europe Travel sp. z o.o. Ile zapłacił za udziały? - To nie były duże pieniądze - odpowiada wspólnik księdza. Sam R. z dziennikarzami nie rozmawia.

Czy ksiądz wie komu sprzedał swoje udziały?

- Kupił je jakiś człowiek, to zupełnie mnie nie interesowało. Ja w tej spółce istniałem na papierze, nie miałem żadnych informacji - odpowiada ks. Kalina.

Skwara dodaje, że sam pojechał do notariusza do Warszawy i podpisał akt notarialny w imieniu swoim i księdza, który go do tego upoważnił.

Opinie z forów internetowych na temat działalności R. nie nadają się do cytowania w całości.

* "Jak to możliwe żeby człowiek był prezesem setek spółek, a nie miał żadnych dochodów? On uwalnia innych oszustów od odpowiedzialność za długi i z tego żyje"

* Formalnie wszystko się zgadza, tylko motto tej działalności "my nie doradzamy, a rozwiązujemy problemy" mówi o wszystkim. To rozwiązywanie problemów polega tym, że w majestacie prawa dochodzi do pokrzywdzenia wierzycieli na ogromne sumy, trudne do oszacowania. Ten Pan robi sobie żarty z prawa, przejmuje setki spółek prawa handlowego, zmienia siedzibę na jeden adres "z zamieszkałą tam starszą Panią" i pozostawia wierzycieli z ręką w nocniku".

* "Oficjalnie podejmuje się przejęcia spółek z problemami, żeby jako specjalista od upadłości przeprowadzić postępowanie. W rzeczywistości staje się prezesem, zmienia adres, daje byłym właścicielom czas na wyzbycie się majątku. Podobno według urzędu skarbowego nie ma żadnych dochodów. Postać znana dobrze komornikom i windykatorom. Jedna ze spółek, którą przejął, a która była i jest moim dłużnikiem została obecnie przeniesiona do mieszkania, w którym zamieszkuje jego podstarzała ciocia [byłem sprawdziłem]".

Od czasu, kiedy R. otrzymał sądowy zakaz zasiadania we władzach spółek tylko kupuje w nich udziały, a prezesem mianuje jedną ze swoich współpracowniczek.


"Ja w tym nie istniałem"

Czy spółka Europe Travel została sprzedana, żeby uniknąć kłopotów ze wierzycielami?

- To nie byli moi wierzyciele, ja niczego nie zlecałem, za kierowanie spółką odpowiedzialny był prezes - wyjaśnia ksiądz.

Istotnie - udziałowcy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za zobowiązania spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Ponosi ją prezes, ale tylko w określonych warunkach - na przykład gdy na czas nie złoży wniosku o upadłość.

W przypadku Europe Travel w grę wchodzi jeszcze kwestia długów spółki z siedzibą na parafii i z udziałem księdza.

- Ja w tym nie istniałem - przekonuje Adama Kalina.

Siedziba na parafii, posiadał ksiądz udziały i do końca zasiadał w radzie nadzorczej...

- Ja tam byłem tylko na papierze - odpowiada duchowny.



***

Kościół parafialny

Budowany od połowy lat 80 kościół w Gdańsku-Chełmie jest niemal gotowy. Według władz kościelnych inwestycja została zakończona w 2010 roku, kiedy abp. Sławoj Leszek Głódź konsekrował świątynię. Jednak dotąd teren nie został ogrodzony, a plac przed kościołem wyrównany - co proboszcz zapowiadał kilka lat temu. Przy plac przebiega bowiem nieformalna droga dla tirów proboszcza. Przed laty ks. Adam Kalina zabiegał, aby miasto Gdańsk za darmo lub ze znaczną bonifikatą przekazało mu działkę przy kościele pod budowę przedszkola i domu spokojnej starości. Gdy to się nie udało wydzierżawił od gminy przyległy teren. Plany inwestycyjne pokrzyżował jednak wyrok sądu, który oddał część dzierżawionej działki spadkobiercom dawnych właścicieli.

Proboszcz przebudował część pomieszczeń parafii i w nich otworzył przedszkole. Rodzinom posiadających co najmniej troje dzieci zaoferował przedszkole za darmo.

Źródło: Gazeta Wyborcza
-----------------------------

VISIT OUR STORE--CLICK HERE:http://worldwebstore.abc24.eu